Załóżmy, że mediacja zakończyła się porozumieniem. Partnerzy wspólnie ustalili zasady postępowania i zobowiązali się je respektować. Następuje wycofanie wniosków rozwodowych, ponowne wspólne zamieszkanie, a może nawet ponowne małżeństwo. W wypadku gdy dotyczy to dalszego wspólnego życia, wszyscy czują się, jakby wyszli z ciężkiej choroby, a teraz już „wszystko będzie dobrze”. Uwaga! Dawne schematy nie poddadzą się tak łatwo…
Rozpoczęcie nowego etapu wiąże się z nadzieją, pozytywnym nastawieniem oraz oczekiwaniem, że wszystko się ułoży. We wspólnym życiu ten etap przypomina powtórny miesiąc miodowy. Zaangażowanie i mobilizacja sprawia, że wszystko wydaje się łatwe i proste.
Powodem, dla którego pojawia się kolejny kryzys jest wiara, że skoro udało się dojść do porozumienia -to problemy , które do niego doprowadziły zostały rozwiązane definitywnie. Aby zmiany były trwałe konieczna jest zmiana nawyków. Pilnowanie się w czasie „miesiąca miodowego” – czasie wzmożonej mobilizacji i emocjonalno-hormonalnej euforii jest łatwe, lecz gdy dogania nas proza życia łatwiej jest przeoczyć drobiazgi, które zaczynają niedostrzegalnie się nawarstwiać.
Nie wystarczy także pilnować tylko partnera/partnerkę by nie popełniał starych błędów. Daje to bowiem subiektywne odczucie, że my jesteśmy w porządku, a on/ona nie. Codzienna praca nad własnymi nawykami oraz wyrozumiałe pilnowanie partnera by zmieniał niepożądane nawyki to podstawa by odcinek „Małżeństwo – reaktywacja” zakończył się happy-endem. Nic nie zastąpi także rozmów o tym, co dzieje się dobrego i, co przeszkadza i irytuje oraz jakie ukryte przekonania stoją za niemiłymi reakcjami.
Mediacyjne porozumienie to zaledwie początek drogi, wyznaczenie kierunku zmian i zasad, które pomogą zbudować relacje pełną szacunku, zrozumienia i akceptacji.