Są programy telewizyjne „na żywo”, w których biorą udział ludzie pozostający w trudnej relacji, podzieleni emocjami. Do refleksji nad tymi programami skłoniła mnie prośba redaktora jednego z nich. Poszukiwał osób w konflikcie, które zgodziłyby wystąpić w takim programie.
Jakie trzeba mieć podejście do konfliktu by pokazywać go milionom innych osób? Czego można się spodziewać po upublicznieniu swoich emocji? Czy udział w takim programie może pomóc w porozumieniu lub w prawdziwym wybaczeniu?
Być może „teatralność” takiego pokazu w telewizji, możliwość przedstawienia siebie w lepszym świetle daje złudne poczucie przewagi, posiadania racji. Czy jeśli przedstawię swój punkt widzenia na oczach tysięcy widzów, druga strona przyjmie go łatwiej? Przecież też będzie miała szansę wypowiedzi. Czy telewidzowie pomogą nam się porozumieć? Czy krótkie wypowiedzi zaproszonych ekspertów pomogą konstruktywnie załatwić sprawę?
W wielu przypadkach już sama decyzja, by wziąć udział w mediacji jest trudna. Zwrócenie się do obcego człowieka z prośbą o pomoc w prywatnych problemach nie jest łatwe i wiąże się z determinacją i świadomością, że wszystkie inne metody już się wyczerpały.
Wartość takich spektakli można byłoby ocenić przeprowadzając wywiady z uczestnikami po kilku latach od programu. Obawiam się jednak, że nie byłyby one tak spektakularne jak program o konflikcie, a być może nawet nie optymistyczne.