Pary trafiające na mediacje reprezentują zazwyczaj odmienne podejścia. Jeden z partnerów nie chce dotychczasowego status quo, drugi uważa, że wszystko było dobrze, jedynie pewne elementy może szwankowały. Im bardziej jedna strona minimalizuje ważność problemów, tym bardziej druga napiera i udowadnia, że jednak problem jest poważny.
Utrzymywanie oporu, wypieranie powagi sytuacji wcześniej, czy później prowadzi do rozpadu relacji. Postęp pojawia się wtedy gdy strona dotąd uważająca, że wszystko jest dobrze zaczyna dostrzegać problemy. Uświadomienie sobie tego może łączyć się ze zwątpieniem, czy mimo tych różnic, które niespodziewanie pojawiały się w polu świadomości związek, relacja jest możliwa.
Widzę, że tak wiele nas różni i tak bardzo nie potrafimy się dogadać, że zaczynam się zastanawiać, czy reperowanie małżeństwa ma jeszcze jakikolwiek sens.
Takie stwierdzenia wywołują u partnera silne reakcje, tymczasem jest to sygnał urealniania sytuacji. Widzimy wielkość problemu, ale jeszcze nie dostrzegamy w jaki sposób to zmienić. Na szczęście zostało wypracowanych sporo narzędzi dobrej komunikacji.
Niezbędnym warunkiem przezwyciężenia kryzysu jest wzajemny szacunek i gotowość do zmiany.
Przyjście na mediacje jest pierwszym znakiem otwartości i gotowości. Niektórzy zgadzają się na mediacje bo naprawdę szukają rozwiązań. Inni oczekują raczej potwierdzenia swojej oceny sytuacji. Rozmowa z obcymi ludźmi o osobistych problemach i „zobaczenie”ich z zewnątrz może być okazją do odkrycia, że problem istnieje i warto się nim zająć, jeśli związek, małżeństwo ma dalej trwać.