Poczucie własnej wartości jest dla każdego bardzo ważne. To, że coś nam się nie udało, oznacza jednak, że nie jesteśmy tacy świetni, jak chcielibyśmy o sobie myśleć. Dlatego porażka jest taka trudna do zaakceptowania: musimy jakoś pogodzić się nie tylko z tym, że nie osiągnęliśmy zamierzonego celu, ale co gorsza, jesteśmy nieefektywni, za mało przewidujący i w ogóle gorsi, niż byśmy chcieli. Dyskomfort związany z tym ostatnim bywa tak dotkliwy, że często stosujemy rożne wybiegi, żeby jakoś go uniknąć.
Jednym z nich jest uzasadnianie niepowodzenia czynnikami zewnętrznymi lub zwalanie na innych:
- nie zdążyłem, bo były korki
- to przez nią wylałam herbatę
- nie nauczyłam się, bo sąsiedzi hałasowali całą noc
Wtedy jesteśmy „kryci”, mamy wytłumaczenie naszych niepowodzeń.
Kiedy przed nami staje perspektywa ważnego zadania, gdzie w razie porażki nie zadziała prosta „spychologia”, może dojść do samoutrudniania.
Objawy, po których można stwierdzić samoutrudnianie to:
- odkładanie spraw na później
- częste zwlekanie
- zwalnianie tempa pracy
- nieuzasadnione opory przed podejmowaniem działania
- unikanie decyzji dotyczącej rozwiązania problemu, mimo, że pozwoliłoby to na znalezienie się w korzystniejszej sytuacji
Samoutrudniając wybieramy zaniechanie z obawy przed porażką. Jednak w ten sposób uniemożliwiamy sobie nie tylko odniesienie sukcesu. Także zamykamy drogę do uczenia się, bo rozwój polega nie tylko na wzlotach, ale i na upadkach.
Zmiana tych destrukcyjnych nawyków na konstruktywne powinna polegać na budowaniu realnego poczucia własnej wartości opartego o satysfakcję z osiąganych celów. Najpoważniejszym przeciwnikiem w tej walce jest lęk.